Jak zareagowałam na wieść, że Mateuszek ma rozszczep kręgosłupa?


To jedno z wielu pytań jakie mi zadajecie. Kochani zareagowałam zupełnie naturalnie-tak mi się wydaje. Zwyczajnie się załamałam… Pierwsze godziny po narodzinach Mateuszka były dla mnie okropne i nie lubię do nich wracać. Chciałam umrzeć. Dosłownie! Nie będę owijać tutaj w bawełnę, takie miałam emocje na tamten czas. Czułam złość na życie, na świat na Boga i na siebie.  Czułam się beznadziejnie. Przepłakałam godziny i na dzień dzisiejszy dziwię się, że pielęgniarki widząc mój stan nie dały mi nic na uspokojenie.  Może nie można tuż po porodzie?
Także jest to duża trauma dla rodziców. I mogę wam szczerze przyznać, że szybko doszłam do siebie dzięki wsparciu najbliższych. Bo lekarze najlepszych diagnoz nie dawali.
W tym całym amoku musiałam jednak zachować przytomność, bo jednak musiałam zdecydować o operacji Mateuszka (jaki szpital wybrać), o szybkich chrzcinach i o dalszych poczynaniach…
Ja zupełnie nie wiedziałam z czym się wiąże rozszczep kręgosłupa. Od lekarzy usłyszałam, że dziecko może nie chodzić, a nawet może być tzw.”roślinką” i być upośledzonym.  Także ciężko wśród tego wszystkiego było znaleźć sobie siłę. Pamiętam, że dzwoniła do mnie siostra i próbowała mnie pocieszyć, a ja nie ukrywałam, że się poddaję. Nie przyjmowałam żadnej pociechy. 
Także nie było lekko. Ale jeśli czyta to teraz, któraś świeżo upieczona matka dziecka niepełnosprawnego, niech wie, że to zupełnie normalna rzecz tak się czuć. Trzeba pozwolić sobie na te emocje, aby nie zwariować.  Ale ja właśnie tutaj chcę pokazać, że te wszystkie straszne prognozy i myśli, które wtedy były odeszły w niepamięć i dziś jestem szczęśliwą matką niezwykłego dziecka J

Przepraszam, za ten jakże przygnębiający post, ale tak właśnie miałam emocje w tamtym czasie i się tego nie wstydzę. Jestem tylko człowiekiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz