Braterska miłość

Dziś chciałabym wspomnieć o jednej z najważniejszych osób dla Mateuszka. O osobie bardzo wyjątkowej, która kocha Mateuszka taką miłością, że jak na to patrzę to serducho mi rośnie.
Tą osobą jest jego braciszek –Nikodem.
Nikoś jest starszym bratem Mateuszka, a czasem mam wrażenie jakby byli bliźniakami,bo taka więź ich łączy.
I choć początki bycia starszym bratem dla Nikośka nie były łatwe; bo musiał czekać 2 m-ce aż mama wróci ze szpitala z braciszkiem (tyle czasu spędziliśmy w szpitalu po narodzinach) i wszystko na początku kręciło się wokół Mateuszka; to Nikoś kocha Mateuszka ponad wszystko. Ja jako matka bałam się, aby Nikoś nie obwiniał Mateuszka za to iż tyle czasu mu poświęcałam. Starałam się robić wszystko, aby nie czuł się mniej kochany i nie obwiniał za to braciszka. I się udało.Nikoś od samego początku dzielnie uczestniczył w pomaganiu mi przy Mateuszku. Podawał mi pampersy, chłodził mleczko pod zimną wodą,pomagał przy kąpieli. Czuł się ważny. Czuł się starszym bratem. 
Z biegiem czasu sam wymyślał jak pomóc Mateuszkowi i np. robił mu tor przeszkód, aby ten nauczył się pełzać pokonując te przeszkody. Nauczył go turlać się i wspinać.
 Myślę, że gdyby nie Nikoś to Mateuszek nie rozwijał by się w tak ekspresowym tempie. Nikoś niby się z nim bawił, a ciągle go czegoś uczył. A jest tylko 3 lata starszy od Mateuszka.Nikoś jako pierwszy zaakceptował jak prawidłowo trzymać Mateuszka na kolankach i nie jednemu dorosłemu musiałam to tłumaczyć setki razy, a Nikoś zawsze dbał o prawidłową postawę Mateuszka. Upominał go aby prostował plecy, poprawiał nóżki, mówił wyraźniej (choć sam Nikoś miał problem z mową). Mateuszek uwielbia swojego braciszka. Jak go pierwszy raz zobaczył to tak się w niego wpatrzył, że widać było tę miłość. Kiedy tylko Nikoś pojawiał się na horyzoncie to uśmiech na buzi Mateuszka pojawiał się automatycznie.  
Mateuszek uwielbiał jak ten go rozbawiał i rozśmieszał.I tak jest do dziś. Owszem pojawiają się pierwsze kłutnie,bo to zdrowe chłopaki i pospierać się muszą, ale jak ingeruje to jeden drugiego „kryje”.  Mało się skarżą na siebie.  Jeśli już się zdarzy to wynika to z tego iż Nikoś wszedł już w taki wiek, że czasem chce sobie zrobić coś sam, a Mateuszek chce wciąż z nim. 
Jestem dumna z moich synków. I dumna z siebie, że mimo zmęczenia nie poróżniłam ich. Takie efekty podnoszą na duchu.























Samoobsługa

Dziś chciałabym napisać o samodzielnym ubieraniu Mateuszka. O samoobsłudze w skrócie JDzieci w wieku mniej więcej potrafią się już ubrać samodzielnie. Potrafią już samodzielnie stabilnie siedzieć i stać na nóżkach i dlatego nauka ubierania się w garderobę zaczyna być prostsza.Mateuszek w wieku 2 lat nadal bardzo niestabilnie siedział. Z racji tego iż jest porażony połowicznie, siedział z podparciem. Tzn, że nie potrafił podnieść rąk w górę i siedzieć stabilnie,zawsze musiał się podpierać. O staniu nie piszę, bo jak wiadomo Mateuszek nie potrafi stać. Wiele godzin ćwiczeń i rehabilitacji,nad wzmocnieniem ciała, stabilizacją i Mateuszek w końcu nauczył się siedzieć bez podparcia. Poprawiło się tez troszkę u niego czucie; czuje pośdalki jak siedzi i tylnią część ud. To wszystko wpłynęło na to iż w końcu mógł rozpocząć próby samodzielnego ubierania się. Tzn jak miał dwa latka,to już podejmowaliśmy takie próby,ale musiałam mu zapewnić jakiejś stabilne siedzisko, aby nie poturlał się przy tym. Wszystko działo się etapami.  Nauczył się ubierać czapeczkę, bluzeczkę, a potem przeszedł do najtrudniejszych dla niego czynności czyli wciąganie skarpetek czy spodni na nóżki. Mateuszek nie czuje stóp, więc aby ubrać skarpetkę nie pomoże sobie ruszając odpowiednio stopą, musi wciągnąć ją raczkami u uważać przy tym ,aby nie pociągnąć żadnego paluszka, bo nie poczuje tego. Musi się do tego lekko pochylić, bo nogi nie podniesie. Żeby się pochylić,to musi stabilnie siedzieć. I tak jedno za drugim, to było dla niego duże wyzwanie. Ale opanował.  Ubieranie spodni było chyba najtrudniejsze.  Trzeba było wciągnąć nogawkę najpierw na stopy,wyjąć rękami stopki i wciągnąć przez kolanka. Nastepnie trzeba jakoś wciągnąć spodnie na tyłek,więc Matiś musi się położyć, dźwignąć tyłek za pomocą mięśni brzucha (mięśnie pośladków nie pracują) i w tym samym czasie wciągnąć spodnie na tyłek. Obrócić się i poprawić spodnie na tyłku.  Czasem okazało się, że ubierał przód na tył i wszystko trzeba było zacząć od początku.  Rozbieranie Mateuszkowi idzie dużo szybciej i łatwiej.Ćwiczył sposoby ubierania się na rehabilitacji, w domu jak i z walontariuszami z FARu (Fundacji aktywnej rehabilitacji). Dziś już potrafi samodzielnie założyć bluzeczkę, koszulke, spodnie i skarpetki.  Z butami jeszcze ma problem i kurtką.Także potrafi, ale czasem mu się nie chce... Wczoraj założył koszulkę i woła, że spodni nie potrafi. No to wtedy sprytna mamuśka straszy dziecko Piotrem lub Marcinem -wolontariuszami z FARu J Mówię, że im się poskarżę:P Duma Mateuszka na taką sytuację przecież nie może pozwolić "No dobra ,już dobra ,ubieram.... "I ubiera gacie .