Macierzyństwo

Zainspirowana wpisem na blogu  http://nakolkach.com/gorsze-macierzynstwo/ (bardzo polecam),postanowiłam coś napisać o moim macierzyństwie.

Ja także czułam się gorszą matką po urodzeniu Mateuszka. Tym bardziej, że niektórzy faktycznie doszukiwali się winy we mnie. Pytano mnie czy prowadziłam odpowiednią suplementację,czy genetycznie jestem obciążona, a nawet tuz po narodzeniu Mateuszka spytano mnie czy spożywałam alkohol w ciąży. Szukałam sama winy w sobie.
Wszystko się zmieniło. Poznałam wielu życzliwych ludzi,lekarzy,specjalistów,którzy utwierdzili mnie, że to był przypadek. Nie ma badań,które jednoznacznie stwierdzają przyczynę roszczepu kręgosłupa. Lekarze nie wiedzą skąd to się bierze. Gdybają,ale nie ma jednoznacznych badań.
Teraz niczego nie żałuję. Nie płaczę po nocach,bo mam niepełnosprawne dziecko. Jestem dumną mamą. Idę z dumą przez ulicę bo pcham wózek dziecka niezwykłego. Niezwykle mądrego, bystrego i sprawnego inaczej. Sprawnego wózkowicza.
Nie martwię się o jego przyszłość. Wiem, że sobie poradzi.

Dodałabym tylko do słów autorki moje spostrzeżenie: Życie to doświadczanie i dzieki tym doświadczeniom jestem silniejsza,mądrzejsza i bardziej empatyczna. Mam nowych przyjaciół,poznałam wielu ludzi. I bardziej cieszę się z bycia matką. Odczuwanie jest większe.
Przy pierwszym dziecku marudziłam nad nadmiar obowiązków. Wydajie mi się, że miałam pretensje do wszystkich o wszystko,bo byłam taka zmęczona macierzyństwem. W tym całym zmęczeniu narodził się Mati. Anioł... Musiałam się wziąść w garść,musiałam podołać i podołałam. Jestem silna, mam więcej entuzjazmu. Podchodzę do macierzyństwa z większym luzem, z większą miłością. Nie wiem jak to się stało. Jedynym wytłumaczeniej jest to, ze narodził się nam Anioł. Tak nazywamy Mateuszka. Zresztą nawet Nikoś-jego starszy brat- ma teraz takie miano, a wcześniej mówiłam, że to łobuz. Nie mam dzieci niegrzecznych. Mam dzieci pełne zycia,radosne. Kochające się nawzajem. Nie wiem czy doświadczyła bym tego,gdyby nie narodziny Mateuszka. Nie potrafię tego wyjaśnić,ale bardziej doceniam to co mam.
I oczywiście tak jak autorka,zawsze w sercu będę liczyć, że niepełnosprawnośc zmieni się na sprawność. Chociaż coraz bardziej zdaję sobię sprawę, że Mati jest sprawniejszy niż oczekiwałam i za to jestem wdzięczna.

Pytacie jak sobie radzę? Nie radzę sobie... Nie muszę sobie radzić,bo nie odczuwam niepełnosprawności. Jeśli tylko moje dzieci są szczęśliwe to mi do szczęścia więcej nie trzeba.
Mam słabsze dni,wynikające bardziej ze zmęczenia fizycznego,ale to chyba każda matka takie ma. Nic w tym dziwnego,jesteśmy tylko ludźmi.

Dziękuję osobom,które zawsze mnie wspierały i wspierają nadal. Was także dał mi Bóg wraz z pojawieniem się Mateuszka.
Wiem, że niektórzy chcieliby usłyszeć, że mam wszystkiego dość i mam tu nie ściemniać. Wiem czuję to od niektórych. Wkurzam ich swoją siłą... To nie wyobrażalne,ale są tacy. Jedyne co musze,to nauczyć sie izolować od takich ludzi. Bo jestem wrażliwa i bardzo mnie to wszystko boli,kiedy ktoś widzi mnie taką jaka nie jestem. Muszę się nauczyć, że nie wszyscy muszą mnie kochać :)  To takie lekcje,które przynosi życie,ale jak już je przejdziemy to zdamy egzamin i stajemy się silniejsi.

Cieszę się, że mam Mateuszka, że mam was i,że los jest dla nas mimo wszystko łaskawy. Jestem wdzięczna...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz