Tak jak napisałam w ostatniej notatce, postaram się dziś
przedstawić skąd biorę swoją moc:] Bo wiadomo, że łatwo powiedzieć „Będzie
dobrze”,ale jak znaleźć siłę aby przetrwać trudny czas.
Kiedy rodzi się dziecko niepełnosprawne to zawsze jest
wielka tragedia dla rodzica. Świat się wali. Napiszę wam dziś jak ja poradziłam
sobie z stanami niemocy zaraz po narodzinach Mateuszka i jak radzę sobie dziś.
Bo nawet dziś czasem jeszcze dopadają mnie „słabsze dni”.
Musiałam głęboko sięgnąć pamięcią do czasów sprzed 8
lat,kiedy Mateuszek się urodził i do pierwszego roku jego życia. Pamiętam ten
czas bardzo dobrze, ale staram się do niego nie wracać, nie rozpamiętywać.
POZWÓL SOBIE NA PŁACZ
Pamiętam, że w pierwszym momencie po narodzinach Mateuszka
chciałam umrzeć. Tak mocne słowa, ale to właśnie poczułam. I nie były tego
powodem tylko narodziny Mateuszka, ale ogólnie to, że to był kolejny cios w
życiu. Mocno się załamałam. Płakałam 2 dni. Ale wiecie co? Pozwoliłam sobie na
ten płacz. To przyniosło mi ukojenie. Jakiś wewnętrzny spokój. Przepłakałam
wszystkie żale do życia,do Boga… Także pozwólcie sobie na płacz. Nie wstydźcie
się go. To wasze emocje,które muszą wyjść. Nie kumulujcie je w sobie.
MÓW CO CZUJESZ
Kiedy rodzi się dziecko chore najbliżsi nie wiedzą jak się
zachować. Irytowali mnie swoimi podchodami i pocieszeniami. Mówiłam im wprost,
że nie mam siły tego słuchać. Tylko spokój i cisza przynosiła mi ukojenie. Nie
chciałam pocieszenia i wyjaśniania każdemu z osobna co się dzieje. Warto
zaznaczyć najbliższym jak się czujesz, nie bój się tego. Oni zrozumieją. Sami
nie wiedzą jak się zachować, a Ty unikniesz dodatkowych sytuacji które Cię
stresują.
ŚPIJ
W miarę możliwości i okazji przesypiałam stres. To dodawało
mi sił. Dzięki temu, że dużo spałam, szybciej
wracałam do sił psychicznych i mogłam trzeźwo spojrzeć na to co się
wydarzyło.
PODEJDŹ DO ŻYCIA ZADANIOWO
Już drugiego dnia po porodzie jechałam do szpitala,gdzie był
Mateuszek (Bo z racji operacji przewieziono go do Opola). Jeździłam do niego
każdego dnia. Spędzałam przy jego łóżku godziny. Karmiłam, myłam, przewijałam i
opiekowałam się nic. Nie myślałam co będzie. Chciałam aby żył i był szczęśliwy.
Chciałam dać mu dużo miłości i na tym się skupiłam. Jak tylko pojawiała się
myśl o przyszłości, odganiałam ją.
Wracałam do domu, zajmowałam się domem, drugim dzieckiem. Działałam
troszkę jak robot. Mało się odzywałam. Ale to mi było potrzebne. Skupiłam się
na tym co trzeba zrobić i zaufałam, że będzie dobrze. Dobra organizacja czasu
przynosiła mi ukojenie
KREUJ POZYTYWNĄ RZECZYWISTOŚĆ
Tak właśnie! Jeśli już masz myśleć o przyszłości,to tylko w
kolorowych barwach. Wyobrażałam sobie sytuacje,kiedy Mateuszek wróci do
domu,będę mogła go tulić do snu,karmić,kąpać. Takie myśli osielance domowej
dawały mi ukojenie. Mówiłam sobie „przetrwam, już niedługo będzie dobrze”
MUZYKOTERAPIA
Kiedyś jadąc do Mateuszka w radiu w aucie leciała piosenka
„Upadam” Lipali. Ta piosenka dała mi ogromną moc. Pogłośniłam radio i po raz
pierwszy poczułam, że dam radę. Wróciłam
do domu i wyszukałam na YouTube tej piosenki. Słuchałam jej na okrągło. Potem
wpadały inne piosenki. Utworzyłam sobie listę piosenek,które mnie motywowały i
słuchałam ich za każdym razem kiedy wątpiłam.
ZAPLANUJ ŻYCIE
Kiedy Mateuszek wrócił do domu, miałam zaplanowany cały
czas. Zaczęłam żyć z kalendarzem w ręku. Zaplanowałam wizyty u lekarzy,
rehabilitację i inne wyjścia a także cały rytm dnia. I tak właściwie wyglądał
pierwszy rok życia Mateuszka. Dobra organizacja dawała mi siły, ponieważ
dokładnie wiedziałam kiedy przyjdzie lepszy czas i zaciskałam zęby i parłam do
przodu. Kiedy były dni bez lekarzy i stresów upajałam się macierzyństwem.
Przytulanie własnego dziecka daje największe ukojenie. Starałam się załatwiać
kilku specjalistów w jednym dniu, aby nie ganiać kilka razy w mcu do Centrum
Zdrowia Dziecka. Dzięki temu w moim życiu były dni bardzo ciężkie, spędzone w
szpitalu, ale potem były tygodnie zwyczajnego macierzyństwa. Uważam, ze to
dobry sposób. Takie planowanie wszystkiego na raz i kumulowanie kilku stresów
na jeden dzień, aby potem móc na dłużej odetchnąć. W moim przypadku to się
sprawdzało bardzo dobrze. W późniejszym czasie wizyty u lekarzy już nie były
tak częste także mogłam się skupić bardziej na macierzyństwie.
Nigdy nie jest tak jak sobie myślimy. Los
zaskakuje. I zamiast na zapas się martwić, lepiej na zapas się cieszyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz